Onet Styl życia. "Mam w domu dorosłego syna. Ani myśli się wyprowadzić". Z jednej strony Jackowi żal syna, któremu rozpadło się małżeństwo. Widzi, jak cierpi. Z drugiej strony marzy o tym, żeby Kuba wreszcie się usamodzielnił, a przede wszystkim wyprowadził. Za rok skończy 41 lat, a wciąż najlepiej czuje się z rodzicami.
Myślałam, że mirki z #przegryw przesadzają, do dziś. Locha, która gnębiła mnie (i kilka innych osób) w podbazie zajmuje sie psychologią kliniczną xDDD #terapia pokaż spoiler Tak, wiem "hurr durr damski przegryw nie istnieje"
Pani Jadwiga ma 840 zł renty socjalnej. Za pobyt w domu pomocy społecznej płaci niespełna 600 zł miesięcznie, córka rencistka dopłaca 450 zł, a resztę (ok. 2 tys. zł) pokrywa gmina, bo
O tym, czy bezpiecznie jest zostawiać dzieci w domu dyskutuje się znowu po tym, jak 33-letnia matka trojga dzieci Simten Sadiq z Leeds zostawiła swoje dzieci w domu na dwa tygodnie. Kiedy Sadiq spędzała ze swoim nowym mężem z Australii miesiąc miodowy w Afganistanie, jej dzieci - 11-letnia Amira, 6-letnia Saarah i 5-letni Mohammed opiekowały się sobą, jedząc pozostawione im przez matkę jedzenie. Jeden z sąsiadów twierdzi, że widział, jak się bawią "jak zawsze bardzo dobrze ułożone i zadbane". Jednak drugi sąsiad zauważył nieobecność dorosłych i wezwał policję. Sadiq, która prawdopodobnie prosiła krewną, aby miała oko na jej syna i córki, została aresztowana pod zarzutem "celowego zaniedbania", a następnie zwolniona za kaucją przed kolejnymi przesłuchaniami. Dzieci zostały umieszczone w domu opieki zastępczej. Większość rodziców zdaje sobie sprawę, że nie powinni obarczać tego rodzaju odpowiedzialnością swoich 11-letnich córek przez okres dłuższy niż jeden wieczór, nie wspominając o dwóch tygodniach. A jak zostawianie dziecka w domu wygląda w świetle prawa? Ile lat powinno mieć dziecko, by mogło zaopiekować się młodszym rodzeństwem i co ważniejsze, na czym polega zaniedbanie? Czy na przykład wyskoczenie na drugą stronę ulicy po karton mleka, podczas gdy nasze roczne dziecko śpi w swoim łóżeczku, można potraktować jako zaniedbanie? W 1918 roku Lawrence opublikował esej zatytułowany "Edukacja Ludzi", w którym stwierdzał, że umiarkowane zaniedbanie powinno być jednym z priorytetów w wychowaniu dziecka. "Jak zacząć edukować swoje dziecko. Zasada pierwsza: pozostaw je samo. Zasada druga: pozostaw je samo. Zasada trzecia: pozostaw je samo. Oto jak zacząć" - pisał Lawrence. Według Ustawy o Dzieciach i Młodzieży z 1933 roku rodzice mogli być oskarżeni o celowe zaniedbanie tylko wtedy, jeżeli pozostawili dziecko bez opieki "w sytuacji, w której zachodziło prawdopodobieństwo spowodowania cierpienia lub uszczerbku na zdrowiu". W tej definicji mieściło się pozostawienie dziecka bez opieki przez długi czas, a także niewłaściwe odżywianie i ubieranie go. W świetle prawa nie istnieje oficjalnie minimalny wiek, od którego dziecko może pozostać w domu samo lub z młodszym rodzeństwem pod opieką. Jeśli o tym mowa, to nie określa się również minimalnego wieku opiekunki do dziecka: choć Brytyjskie Stowarzyszenie na Rzecz Zapobiegania Okrucieństwu wobec Dzieci (NSPCC) zaleca wiek 16 lat, to ostateczna decyzja należy do rodziców dziecka. Wiele osób zgadza się, że jest to szara strefa, w której nie powinno ustanawiać się żadnych praw, ponieważ 9-letnie dziecko z jednej rodziny może okazać się znacznie dojrzalsze od 12-letniego dziecka z innej rodziny. Czy naprawdę państwo powinno stawiać w stan oskarżenia rodziców, którzy zostawiają takie dziecko w domu, żeby wyskoczyć do znajomych na kawę? Jednak na zdrowy rozum dziecko z podstawówki nie powinno nigdy pozostać samo lub opiekować się młodszym rodzeństwem dłużej niż przez godzinę lub dwie. Jednak jak twierdzi doradca ds. rodzicielstwa Eileen Hayes z NSPCC, brak jasnych zasad wprawia wiele osób w zakłopotanie. - Kiedyś zostawiłam na krótko dziecko w samochodzie, a kiedy wróciłam, czekał na mnie policjant - mówi. - Nie jest to nielegalne, ale z pewnością krępujące, a jeżeli cokolwiek by się stało, odpowiadałabym przed sądem za zaniedbanie. - Według NSPCC rodzice nigdy nie powinni pozostawiać niemowlaka bez opieki z powodu tego jednego przypadku na tysiąc, w którym samochód stoczy się z parkingu lub w domu zapali się pralka - mówi Hayes. - Ale każdy z nas podejmuje większe lub mniejsze ryzyko. Hayes zauważa, że przypadek Sadiq bynajmniej nie należy do wyjątkowych. Twierdzi, że rodzice często wyskakują do baru na piwo, kiedy ich dzieci śpią, a nawet pozostawiają je w domu na cały weekend. Ale choć 5-latek potrafi się sam ubrać, to co, jeśli przebudzi się środku nocy i choć jego starsza siostra utuli go do snu, to i tak będzie się zastanawiał, gdzie podziała się mamusia. Poza tym, zdaniem Hades, to niesprawiedliwe obciążać jedno dziecko odpowiedzialnością za drugie, szczególnie, jeśli wydarzy się jakiś wypadek. Zgadza się z nią Honor Rhodes, dyrektorka departamentu rozwojowego Instytutu Rodziny i Wychowania (FPI). - Bardzo wiele zależy od dziecka - mówi Rhodes. - Ale istnieje różnica pomiędzy pozostawieniem dzieci pod opieką ich 12-letniego brata lub siostry, kiedy wybieramy się na zakupy do supermarketu, a zostawieniem ich samych, kiedy idzie się na przyjęcie. Prawdopodobnie wszystko będzie dobrze, ale gdyby cokolwiek się wydarzyło, wtedy najstarsze dziecko do końca życia nie pozbędzie się poczucia winy. Zdaniem Rhodes, sprawa komplikuje się, kiedy dzieci dorastają i nie chcą zostawać z opiekunką. Według najnowszych badań brytyjskiego Stowarzyszenia Opiekunek do Dzieci (ANC) jedynie 7 procent opiekunek zajmowało się dziećmi w wieku 12 lat lub starszymi. Na tym etapie rodzice muszą sami dokonać oceny, czy mogą pozostawić swoje nastoletnie dzieci bez opieki oraz czy te będą wiedziały, co robić w razie nagłych wypadków. - Zapytajcie ich, w jaki sposób sobie poradzą podczas waszej nieobecności - podpowiada Rhodes. - Jeżeli chcą być traktowani jak dorośli, niech pokażą, że potrafią bezpiecznie obchodzić się z piekarnikiem, opróżnić zmywarkę i załadować pralkę. Jeżeli pozostawienie dzieci w domu wydaje nam się ryzykowne, to czy odważymy się zostawić je na wieczór w monitorowanym pokoju hotelowym? Pamięć o porwanej w Portugalii Madeleine McCann jeszcze przez długi czas będzie powodowała, że rodzice pomyślą dwa razy, zanim zdecydują się na taki krok. - Ludzie są obecnie znacznie bardziej nerwowi podczas wakacji - mówi Rhodes. - Ale my, Brytyjczycy, cenimy sobie czas spędzany z dala od własnych dzieci, więc monitorujemy miejsca, w których one pozostają. Jest mało prawdopodobne, aby ktoś odważył się włamać do pokoju hotelowego, a świadomość, że możemy dotrzeć do dziecka w ciągu paru minut sprawia, że podejmujemy to niewielkie ryzyko wyjścia do hotelowej restauracji. Z drugiej jednak strony istnieje możliwość, że przez całą kolację będziemy niepokoić się o pozostawione dziecko. Jeżeli więc naprawdę chcecie spędzić wieczór na luzie z dala od waszych dzieci, bez potrzeby upychania ich u dziadków lub znajomych, warto przypomnieć sobie przygodę rodziny McGuckinów. W maju trójka dzieci Eamona i Antoinette McGuckinów z Co Londonderry została umieszczona w domu opieki społecznej w Portugalii, kiedy ich matka zasłabła pewnej nocy. Policja zarzuciła jej pijaństwo, ale rodzina McGuckinów utrzymywała, że Antoinette nagle zapadła na zdrowiu, a jej mąż zapewnił dzieciom opiekę przed zawiezieniem żony do szpitala.
Przez problemy w pracy i życiu prywatnym wcale nie miał zamiaru prędko wracać do domu. „Łukasz, wróć do domu! Przysięgamy ci z mamą, że nie będziemy ingerować w twoje sprawy. Przyrzekamy, że nie będziemy czynić ci wymówek z powodu zniknięcia. Nasz dom jest twoim domem. Nie wyobrażamy sobie świąt Bożego Narodzenia bez ciebie.
… my nie przestajemy pracować. Nawet przedszkole, które ma przerwę wakacyjną intensywnie przygotowuje się do powrotu dzieci we wrześniu. Większość naszych wychowanków przebywa obecnie w Kudowie Zdrój (dziękujemy serdecznie za wszystkie wpłaty na organizację wyjazdu!), co daje nam możliwość, aby przeprowadzić generalne porządki w ich mieszkaniach. Przeglądamy więc rzeczy, aby ocenić co się zużyło i jakie jest zapotrzebowanie. Przy tak dużej liczbie dzieci szkolnych już teraz myślimy o wyprawce do szkoły – podręczniki, obuwie zmienne to tylko początek listy. Jest to też dobry czas na drobne remonty (bo te całkiem duże obejmują inną część Placówki) – mieszkanie „szkolniaków” właśnie jest odmalowywane 🙂 Niedługo zmian mogą spodziewać się także przedszkolaki, ale póki co niech cieszą się wyjazdem. Co zatem słychać u naszych najmłodszych? Spokój… A my? My nie przestajemy pracować. 🙂
Wciąż nie mogę się uspokoić. Tydzień temu musiałam wyrzucić syna z mieszkania. Tak naprawdę nie żałuję swojego czynu. Sam się o to prosił. Razem ze swoją żoną.Wróciłam do domu z pracy i zastałam nieproszonych gości.Zawsze cieszyłam się, gdy mój syn mnie odwiedzał. Ale sześć miesięcy temu wydarzyło się coś, czego z pewnością się nie spodziewałam.Wróciłam
Awantura Dzieci pana Władysława mieszkają za granicą. Chciały, by ich ojciec był w kraju pod fachową opieką. Tak znalazł się w prywatnym domu seniora. Niestety, podczas jednej z wizyt w placówce córka pana Władysława, pani Beata, została spoliczkowana przez pijaną kobietę, która chwilę wcześniej miała szarpać jej ojca. - Pani Iwona była kompletnie pijana. Wychodziliśmy już od taty, on chciał wyjść z nami się pożegnać, wtedy opiekunka szarpnęła go i popchnęła do środka. Spytałam ją, co robi i zaczęła się awantura – opowiada Beata Bider. Awanturująca się kobieta nie zgodziła się na badanie alkomatem. Jej córka, do której formalnie należy placówka, zabrała dziecko i opuściła dom. Z relacji byłych pracownic domu opieki wynika, że alkohol, agresja i przemocowe zachowania wobec podopiecznych zdarzały się tam często. - Pracowałam tam i te kobiety nigdy nie powinny prowadzić takiego ośrodka. Ta kobieta pod wpływem alkoholu jest codziennie. To jest chory człowiek – przekonuje jedna z byłych pracownic. - Ona jest pijana prawie codziennie. Wtedy staje się agresywna w stosunku do pracowników i pacjentów. Przy mnie kiedyś uderzyła jedną z podopiecznych w twarz – mówi inna pracownica. Kolejnego dnia, po incydencie w placówce, matka właścicielki próbowała skontaktować się z panią Beatą. - Około siódmej rano zadzwoniła z przeprosinami. Rozłączyłam się, powiedziałam, że nie mamy o czym rozmawiać. Później wydzwaniała także do nas córka tej pani. Pojechałam z bratem na rozmowę – opowiada Bider. Podczas spotkania właścicielka przepraszała za zachowanie matki. Zapewniała, że był to incydent, a podopieczni mają zapewnioną najlepszą opiekę. W ramach rekompensaty, zaproponowano miesiąc pobytu pana Władysława bez opłat. - Wielokrotnie padło słowo przepraszam, ale czy od słów tym ludziom będzie lepiej? Chyba nie. Tu nie chodzi o pieniądze, tylko o bezpieczeństwo tych wszystkich ludzi – podkreśla pani Beata. Siedem miesięcy piekła Władysław Stencel w prywatnym domu opieki spędził siedem miesięcy. Mimo że miał stały kontakt ze swoimi dziećmi, nigdy nie opowiadał im, jak był traktowany. Dopiero kiedy trafił do innej placówki i poczuł się bezpiecznie, zaczął opowiadać o tym, co przeżył. - To było piekło – przyznaje ze łzami w oczach. Jego słowa potwierdzają inni podopieczni placówki. - Chciałam się wykąpać, prosiłam o to od kilku tygodni. Rozebrałam się, w szlafroku poszłam do łazienki. Co tam się działo! Była [pani Iwona – red.] nawalona jak stodoła. Kopnęła mnie, pociągnęła za włosy i zwyzywała, żebym zdechła – opowiada jedna z mieszkanek domu. Jak wygląda normalny dzień pobytu w placówce? - Rano się im daje śniadanie, po posiłku się ich sadza i tak siedzą. To samo później, po południu. To jest wegetacja. Spanie, jedzenie, załatwianie się i tak w kółko – mówi jedna z byłych pracownic placówki. - Panowała bardzo zła atmosfera. Terror i stres. Bałyśmy się jeść, przysiąść na chwilę. Byli tam ludzie z rożnymi schorzeniami, np. cukrzycą. Kiedyś doszło do zdarzenia, że jedna pani zasnęła. Okazało się, że ma cukrzycę, o czym ja nie wiedziałam. Tam nie ma dietetyka, menu wymyśla szefowa – dodaje. Poważne zarzuty dotyczą także żywienia w placówce. - Jak pracowałam, to była podawana mielonka, ser żółty i pasztet – do obrzydzenia. Warzywa i owoce sporadycznie, nawet latem, gdy były tanie – relacjonuje była pracownica. I dodaje: - Jeśli było 12 pacjentów, ona brała dziewięć obiadów, z czego trzy dla siebie zabierała, a resztę dzieliła. Wielokrotnie próbowaliśmy porozmawiać z właścicielką domu opieki i jej matką, aby poznać ich stanowisko. Kobiety pozostawiły sprawę bez komentarza. Druga część reportażu już jutro w UWADZE!
HdSQTKk.